26 września 2011

Z cyklu "Poznaj swego Duszpasterza" - wywiad z ks. Łukaszem Babulem

Ola Polańska: Skąd ksiądz pochodzi?
Ks. Łukasz Babul:
Pochodzę z Gdańska, z Brzeźna. Moja mama pochodzi z Kaszub, więc można powiedzieć, że jestem Kaszubem, bo to dziedziczy się po matce. Natomiast tata urodził się w Gdańsku, ale pochodzi z Wilna.
 
Czy ma ksiądz rodzeństwo?
Tak, młodszego brata.

Gdzie chodził ksiądz do szkoły?
 Do podstawówki i gimnazjum w Brzeźnie, a potem do energetyka, gdzie skończyłem elektrotechnikę. Również jestem ratownikiem WOPR-u, sternikiem jachtowym a także skończyłem kursy dotyczące sekt i nowych ruchów religijnych na Uniwersytecie w Toruniu, kursy AA w Zakroczymiu oraz kierowania ruchem w PORD-ie oraz przez Policje.

Czy był ksiądz spokojnym dzieckiem czy łobuziakiem?
O nie, ja to byłem łobuziakiem. W podstawówce moja mama co drugi tydzień przychodziła do szkoły.

Kiedy pojawiła się u księdza myśl o seminarium?
To jest dar i tajemnica. Byłem ministrantem i lektorem od dzieciństwa do szkoły średniej i byłem związany z Kościołem. Na pewno dużą rolę w tym odegrały też piesze pielgrzymki do Częstochowy z grupą biało-fioletową, na które chodzę już od 14 lat. Zachęcił mnie do nich mój ksiądz proboszcz, Bernard Zieliński, który był kierownikiem pielgrzymek. Na początku jednak chciałem iść na prawo ale złożyłem papiery również do seminarium.

Czy pojawiały się wątpliwości w czasie seminarium?
Oczywiście, seminarium jest czasem, kiedy trzeba się zastanowić i zdecydować, czy to jest ta właściwa droga. Oceny miałem dobre, albo bardzo dobre, więc o naukę nie musiałem się martwić. Ale były różne momenty zwątpienia, zakochania, lub kiedy widziałem, że inne osoby, świeckie, są bardziej uduchowione niż ja. Chyba każdy w tym czasie seminarium przechodzi kryzysy i to dobrze. Pan Jezus daje nam ten czas, żebyśmy potem w kapłaństwie mogli przetrzymać różne sytuacje a nie poddawać się przy pierwszych kryzysach.

Wspomnienia z seminarium.
W seminarium byłem w kleryckim kole dyskusyjnym KAKADU, byłem odpowiedzialny za kserowanie, pomagałem też w sopockim Domu Dziecka, w poprawczaku, w hospicjum, w MONARze.

Przygody z seminarium.
Przygody w seminarium są. Różne fajne sytuacje się zdarzają. Raz mnie uratował ojciec Pio. W seminarium o 21 zaczyna się silentium sacrum, a o 22 powinniśmy wszyscy spać w łóżkach. Raz koledzy z rocznika przyszli do mnie na kawę, było już około 23. Nagle usłyszeliśmy, że skrzypią schody i ktoś chodzi po korytarzu, a wiadomo że jak ktoś się kręci o tej porze to pewnie prorektor, który chce nas złapać i powiedzieć, że przez miesiąc nie możemy wychodzić z seminarium albo dać dodatkowe zmywanie. Koledzy schowali się wtedy do wnęki, w której była umywalka a ja uklęknąłem przed obrazkiem ojca Pio i się zacząłem modlić. Wykładowca wszedł, spojrzał na mnie (na stole stały filiżanki z parującą kawą) i powiedział „Tylko nie za długo!”.
Był też taki jelonek mosiężny, który często lądował niespodziewanie w czyimś pokoju, mimo że potrzeba było czterech chłopa, żeby go przenieść.

Gdzie miał ksiądz praktyki?
Jako akolita miałem praktyki na Starych Szkotach, w kościele świętego Ignacego. Potem praktyki diakońskie w parafii wiejskiej w Pręgowie, z pięknym kamiennym kościołem z przełomu XIII i XIV wieku.

Bardziej księdzu odpowiada parafia miejska czy wiejska?
Nie wiem jeszcze. Podczas scrutinium przed święceniami ks. Arcybiskup zapytał mnie, gdzie chcę być: czy na małej parafii czy na dużej. Odpowiedziałem, że tam gdzie mnie ks. Arcybiskup pośle tam trafię, nie chciałem wybierać. No i trafiłem do Osowej, nie jest to tak duża parafia, ma około 7 tysięcy parafian, a moja rodzinna w Brzeźnie miała 15 tysięcy. Zaś w Pręgowie 2 tys. Na pewno na wiejskiej parafii nie jest się anonimowym - kapłan cieszy się autorytetem u wiernych i to jest bardzo miłe. Na wsi ludzie widząc księdza mówią „Szczęść Boże”. W mieście raczej odwracają wzrok, nie wiem jeszcze jak jest na Osowej.

Tytuł pracy magisterskiej?
Obraz małżeństwa i rodziny w massmediach na przykładzie serialu „M jak miłość”. Była to praca na początku psychologiczna. Potem, kiedy mój promotor ks. dr Bronisław Grulkowski zmarł śmiercią tragiczną w Rosji, przeszedłem do ks. dr Tomasza Biedrzyckiego i kontynuowałem swoją pracę jako pracę z Katolickiej Nauki Społecznej. Praca wyjątkowa i odbiega bardzo od innych. Temat taki wybrałem, bo chciałem by ona była wyjątkowa i twórcza.

Jak wspomina ksiądz swoją prymicję?
Jest to bardzo silne przeżycie. Po raz pierwszy odprawia się Mszę Świętą, podcas której mocą Ducha Świętego przemienia się chleb w Ciało Pana Jezusa i wino w Krew Pana Jezusa. Jest to coś tak nieprawdopodobnego i pięknego, że nie da się tego opisać. Ale każda Msza jest takim samym przeżyciem. Ja się staram, żeby każda Msza była taka, jak ta pierwsza.

Pierwsza myśl, kiedy dowiedział się ksiądz, że trafi do tej parafii?
Nie było żadnej myśli, cieszyłem się chwilą święceń, więc dekret był dla mnie mało ważny. Poza tym skoro tak było w dekrecie to znaczy, że Pan Bóg po coś tam człowieka posyła, Pan Bóg ma swoje plany, z którymi trzeba się zgadzać.

Czy ma ksiądz jakieś doświadczenie w pracy z dziećmi?
Żadnego, jest to dla mnie nowe doświadczenie. Jedynie na parafii praktyk diakońskich założyłem scholkę dziecięcą i szkółkę gitarową. W szkole nie uczyłem nigdy w podstawówce, tylko w gimnazjum i w liceum. Wiem jednak, że dzieci są bardzo mądre i bystre, trzeba im stawiać krótkie komunikaty i w taki sposób będę starał się pracować w parafii oraz w szkole podstawowej.

Czy ma ksiądz jakieś plany i cele które, chciałby zrealizować podczas pobytu w tej parafii?
Na pewno będę chciał, aby powstała scholka dziecięca.
Chciałbym też zorganizować parafialną grupę pielgrzymkową, bo to jest rewelacyjna sprawa iść do Matki Bożej przez 16 dni. Ja bardzo dużo się na pielgrzymce nauczyłem. Nauczyłem się, co to znaczy służyć, być we wspólnocie i nauczyłem się modlitwy. Jak ktoś mówi, że to dużo chodzenia, że nogi nie dadzą rady- spokojnie- Pan Jezus da siły, a jak ktoś ma pęcherze to znaczy, że w dobrej intencji idzie. Jak się już raz pójdzie na pielgrzymkę, to się w niej zakocha. Ja byłem raz i od tej pory chodzę co roku.(...) Natomiast wszystkie plany będę konsultował z ks. Proboszczem.

Jaki jest księdza przydział zadań w parafii?
Jestem odpowiedzialny za dzieci, ministrantów, służbę Semper Fidelis, razem z księdzem Proboszczem jestem prezbiterem w neokatechumenacie, będę też chodził na spotkania grupy AA „Barka”.

Kto jest księdza autorytetem?
Głównym moim autorytetem jest Pan Jezus Chrystus. Mam swojego ulubionego świętego, to Ojciec Pio, który był męczennikiem konfesjonału, chciałbym go w tym naśladować. Był też cholerykiem a ja też jestem czasem nerwowy, więc to nas upodabnia. Jego imię przyjąłem zresztą na bierzmowaniu. Szczególnie ważna jest też dla mnie siostra Faustyna, która była patronką naszego rocznika w seminarium.

Ulubiona książka?
Pismo Święte oraz czasopisma z duchowości i psychologii katolickiej.

Ulubiony cytat?
Cytat z mojego obrazka z prymicji: „Chcę być wszystkim dla wszystkich, aby pozyskać chociażby niektórych, wszystko zaś czynię dla Ewangelii.”

Co ksiądz robi w wolnym czasie?
W wolnym czasie, jak jest mecz, to jestem na meczu piłki nożnej jako kibic na Gdańskiej Lechii, ale również jako zawodnik prawej pomocy. Oprócz tego lubię kajaki, jachty. Żeglowanie to sport, w którym bardzo liczy się zaufanie do drugiej osoby. Jeżeli oddaję ster drugiej osobie, to muszę jej zaufać, że nie wejdzie ona w tak mocny wiatr, że nie zaciągnie tak mocno gryfu, że się łódka przewróci. Jeżdżę też konno i gram w tenisa ziemnego i stołowego.

Ulubiona drużyna piłkarska.
Lechia Gdańsk i FC Barcelona.

Ulubiony samochód.
Nie mam takiego. Uważam, że samochód jest środkiem a nie celem.

Marzenia na przyszłość?
Chciałbym pojechać do Ziemi Świętej. Ale również chciałbym aby moje dzieci do I komunii były święte w przyszłości.

Ola Polańska

Używamy plików cookies Ta witryna korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności i plików Cookies .
Korzystanie z niniejszej witryny internetowej bez zmiany ustawień jest równoznaczne ze zgodą użytkownika na stosowanie plików Cookies. Zrozumiałem i akceptuję.
73 0.054879903793335