11 listopada 2007

Z cyklu: "Poznaj swego Duszpasterza": Wywiad z ks. Bogdanem

O.P: Zacznijmy tradycyjnie- chronologicznie. Niech opowie ksiądz o swoim dzieciństwie.

Ks. Bogdan: Pochodzę z małej, ubogiej wioski. „O dziwo” mieszkałem w bloku, jedyny blok w centrum wioski Sulicice. Cała wioska liczy ok. 35 rodzin. Za czasów podstawówki, była to głównie zabawa: podchody, budowanie miasteczek (taka sobie zabawa ale fajna :> Zawsze mieliśmy wiele pomysłów, a ja zwykle byłem jednym z liderów naszej ekipy. Moja wychowawczyni ze szkoły podstawowej za wszelką cenę chciała, żebym poszedł do szkoły średniej i nie zmarnował się w zawodówce, no ale egzaminy no wiecie matematyka, język polski, więc pomyślałem za wysoka półeczka. Poszedłem więc do zawodówki, szkoliłem się na ciastkarza. Człowiek zaczynał się robić bardziej poważny i dorośleć. Pracy było dużo: w ciągu dnia lekcje, a nocami praktyki- pieczenie. No i właśnie, wtedy coś się zaczęło.

Powołanie?

Tak. W tym samym czasie zacząłem się opiekować kapliczką poświęconą Matce Bożej z Louders, u nas we wsi i prawdę mówiąc od tego zaczęło się moje powołanie, chyba Matka Boża za dużo w tym wszystkim miała swojej interwencji (śmiech). Było to bardzo mocne uderzenie. Coś zaczęło się dziać, nie wiedziałem, co mam robić. Nie miałem tak zaufanej osoby, z którą mogłem o tym porozmawiać, dlatego wtedy pierwsze, co zrobiłem to napisałem list. Napisałem na kartce wszystko, co czułem, jak ludzie mnie odbierali- spokojny, organizator… Tylko, co z tym listem zrobić? Wysłałem go do redaktora jednej gazety religijnej. Byłem bardzo niepewny, po paru dniach, gdy emocje ostygły, zacząłem tego żałować i mieć nadzieję, że nie będzie odpowiedzi. No i, jak się okazało odpowiedzi nie było. Skończyłem zawodówkę. Katechetka radziła mi, żebym poszedł do szkoły średniej Salezjanów w Rumii, zdał maturę i miał możliwość zostać w zakonie. Ja jednak zdecydowałem zdać egzaminy zawodowe, więc jestem czeladnikiem, tak to się nazywa. Potem poszedłem do szkoły średniej w Pucku. Panicznie bałem się egzaminów, ale zdałem. No i tak się złożyło, że w mojej klasie był kolega, który był wcześniej u Chrystusowców. On chciał mnie wyciągnąć na różne zjazdy, żebym zobaczył jak jest poza diecezją. Maturę zdałem i po maturze wikary z mojej parafii zapytał, kiedy w końcu zjawię się przy ołtarzu, służyć, jako ministrant, lektor, ale ja byłem raczej niechętny. Potem temu samemu wikariuszowi powiedziałem, że idę do seminarium, a on na to: „Ojejku, wiedziałem, że coś będzie”. Proboszcz wypisał mi dobrą opinię i trafiłem do seminarium. Przez te 6 lat człowiek stopniowo się utwierdzał, no i w końcu święcenia kapłańskie.

Podobno prymicja, to ważne przeżycie. Jak ksiądz to wspomina?

Tak, chyba każdy ma taki stresik, jak przed ślubem. Sakrament jest czymś niepowtarzalnym i jeżeli ktoś je przyjmuje, to jest już zdecydowanym, osobą dojrzałą. Tak samo święcenia kapłańskie, człowiek decyduje się na całe życie, powierza się Panu Bogu, a więc i innym ludziom. Pierwsza msza święta to tak samo, stres, żeby ręce nie drżały, żeby zaśpiewać porządnie prefację, ale najważniejsze jest, żeby człowiek się dobrze czuł duchowo. Niesamowita jest ta myśl, że człowiekowi „daje się” Pana Jezusa.

Jakie były księdza pierwsze wrażenia w związku z przydzieleniem do parafii?

Ja od razu po zakończeniu roku w seminarium wsiadłem w samochód i przyjechałem do Osowej. Miałem lekki dreszczyk. Obszedłem cały kościół, ołtarz, konfesjonał. Co mnie mile zaskoczyło, to to, że od razu, jako pierwsza, przywitała mnie parafianka. Gdy wychodziłem zapytała mnie czy jestem nowym wikarym i nawiązał się mały dialog. Czułem taką rodzinną atmosferę kościoła.

Jak wygląda księdza praca z dziećmi?

Pierwszą styczność z dziećmi już miałem jako diakon, przygotowując drugoklasistów w Straszynie do Pierwszej Komunii Świętej, więc teraz mam już jakieś doświadczenie i na razie idzie dobrze (mam taką nadzieję). Wydaje mi się, że jestem kontaktowy, a to wiele ułatwia.

Oprócz tego pracuje ksiądz również w gimnazjum?

Na razie tak, mam pierwszaki. Jestem pod wrażeniem, jeżeli chodzi o gimnazjum. Słyszałem, że dzieci są tu bardzo nowoczesne i dają w kość, ale jak się okazuje jest dobrze i też udało mi się nawiązać z nimi kontakt (raczej to robię i się staram :>).

Czy ma ksiądz jakieś plany, pomysły wobec parafii?

Na pewno, jeżeli chodzi o stronę parafialną. Chciałbym wprowadzić coś nowego. Odpowiadam już nawet na pytania na stronie. Zajmuję się też ministrantami i chciałbym zmobilizować ich bardziej do pracy. Chciałbym trochę ożywić parafię – trochę trzeba czasu.

Co robi ksiądz w wolnym czasie?

Jak na razie musiałem się tu zadomowić, urządzić mieszkanie. Dużo jest też roboty na parafii, msze, przygotowywanie kazań, szkoła, także dużo wolnego czasu nie ma jedynie wieczorkami to wtedy siadam do komputera – strona internetowa naszej parafii poznaję ją. W wolnej chwili basen, odwiedzanie znajomych.

Ważna postać?

Na pewno ksiądz musi mieć jakiś swój autorytet. Patrząc na innych, widzę, jaki chciałbym być, dlatego przede wszystkim liczy się otwartość, umiejętność słuchania i nie przerastanie w pychę. Ale największym autorytetem dla mnie, choć to się zawsze powtarza i już spowszedniało, jest Jan Paweł II. On pokazał, że człowieczeństwo jest na pierwszym miejscu, że kapłan najpierw musi być człowiekiem, potem kapłanem. Żeby zrozumieć człowieka, trzeba być człowiekiem, żeby mu pomóc- kapłanem. Ważne jest też dla mnie, żeby żyć tym, co mówię, żeby to, co mówię wypływało z mojego wnętrza, było autentyczne i nie wprawiało ludzi w zgorszenie. Oczywiście, jak widzimy jakieś niedociągnięcia, musimy się napominać. Jan Paweł II powiedział „Takich będziecie mieli kapłanów, jakich sobie wymodlicie”, dlatego bardzo ważna jest modlitwa za księży.

Ulubiony święty?

Jan Maria Vianney, proboszcz z Ars i ojciec Pio, który ze skrytości swojego człowieczeństwa mógł tyle zdziałać.

Jakieś specjalne zdolności, umiejętności, zainteresowania?

Spektrum mam bardzo rozciągnięte. Stawiałem fundamenty, murowałem, szyłem…Na pewno człowiek żyjąc na wsi ma więcej warunków do tego, żeby się doskonalić w każdym kierunku. Czy coś w ogrodzie zrobić, coś zbudować, komuś pomóc.
Lubię kwiaty, no i na pewno- góry.

 

Dziękuję za rozmowę.

Ola Polańska

Używamy plików cookies Ta witryna korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności i plików Cookies .
Korzystanie z niniejszej witryny internetowej bez zmiany ustawień jest równoznaczne ze zgodą użytkownika na stosowanie plików Cookies. Zrozumiałem i akceptuję.
73 0.059420824050903