JB: Zacznijmy od początku. Gdzie Ksiądz spędził dzieciństwo i co z tego okresu najbardziej utkwiło księdzu w pamięci?
Ks. Grzegorz Błasiak: Okres dzieciństwa spędziłem zasadniczo w Gdyni. Do połowy stycznia 1983 roku mieszkaliśmy z całą Rodziną (Rodzice i oprócz mnie jeszcze trójka rodzeństwa) w malowniczej dzielnicy „Działki Leśne”, a potem na Karwinach. Z tamtego okresu pamiętam wiele ciekawych i radosnych wydarzeń. Przede wszystkim kwitło życie towarzyskie na podwórku :-). Po szkole bawiliśmy się w różne, zazwyczaj proste zabawy, które przynosiły nam, ówczesnym dzieciakom, mnóstwo radości: zabawy w „chowanego”, „podchody”, wyścigi pokoju na piaskowych torach z wykorzystaniem kapsli z butelek po oranżadzie, mecze lub turnieje podwórkowe piłki nożnej (nieraz mieliśmy do dyspozycji tylko piłkę do tenisa ziemnego). Podobnie było podczas wyjazdów na wieś do krewnych, gdzie spotykałem się z licznym kuzynostwem.
W zimę urządzaliśmy skocznie narciarskie i próbowaliśmy naśladować Piotra Fijasa. W piątej klasie podstawówki mój najdalszy skok na małej, niemal płaskiej skoczni, wynosił 7,5 m - nie pamiętam czy był to tele-mark). Poza tym uczestniczyłem w różnych spotkaniach klasowych po szkole i mam „na koncie” sporo innych zrealizowanych pomysłów.
„Sielankę” okresu dzieciństwa przeplatały różne problemy. Najpoważniejszymi były moje częste choroby, szczególnie górnych dróg oddechowych czy zatrucia - w drugiej klasie podstawowej wylądowałem w redłowskim szpitalu na intensywnej terapii (gdy przyjechała karetka zmierzona temperatura przekroczyła już 41st.C i rosła...). Ciężko znosiłem także podróże – choroba lokomocyjna to była po prostu moja specjalność. Pierwszą dalszą podróż autokarem, jaką przyzwoicie „przeżyłem”, była pielgrzymka parafialna do Sanktuarium M.B. w Licheniu w 1986 r.!
Poza tym od roku 1980 pomagałem rodzicom i rodzeństwu w różnych sprawach domowych np. stojąc w wielogodzinnych kolejkach za czymkolwiek itd.
Jaki był ulubiony przedmiot w szkole?
W podstawówce z pewnością był to wf i zajęcia praktyczne. Bardzo lubiłem także historię i geografię. Z języków obcych musieliśmy się uczyć „jedynie słusznego” - czyli rosyjskiego.
Czy był Ksiądz ministrantem?
Tak, byłem nim ponad 12 lat – od 2 klasy podstawówki do końca pierwszego roku studiów na PG (w trzech parafiach – to wynikało z przeprowadzek).
Szkoła średnia – zainteresowania, hobby, jaki kierunek?
Po ukończeniu podstawówki (z wyróżnieniem) oraz udanym egzaminie kwalifikacyjnym dostałem się do Technikum Chłodniczego w Gdyni (jedynego takiego w Polsce). Wówczas coraz bardziej interesowałem się techniką. Bardzo mile wspominam tamten okres – wspaniałych nauczycieli i kolegów (dziewcząt tam akurat nie było), wszelkie praktyki i wyjazdy klasowe w różne miejsca Polski.
Bunt: był? nie było?
Na szczęście nie było – chociaż na brak energii nie narzekałem. Na przykład w pierwszej klasie Technikum trenowałem biegi średnie w sekcji lekkoatletycznej klubu Bałtyk Gdynia. Na wiosnę 1989 r. (czyli na początku przemian „po okrągłostołowych”) musiałem jednak przerwać treningi z powodu ponownej, poważnej choroby górnych dróg oddechowych oraz sytuacji rodzinnej. Jednak w wieku 18 lat powróciłem do sportu, zakładając z kolegami-ministrantami zespół piłkarski „Carviny” Gdynia.. Graliśmy kilka lat (potem pod zmienionymi nazwami) w Lidze Salezjańskiej w Rumii oraz w powstałej na przełomie 1992/93 r Trójmiejskiej Lidze Halowej (wtedy zajęliśmy 6 miejsce, remisując m.in. z Bałtykiem Gdynia - strzeliłem wtedy niezłą petardę pod poprzeczkę :-)
A matura?
Maturę wspominam szczególnie – najpierw studniówkę, bardzo udaną -chociaż w cieniu tragedii zatoniętego promu „Heweliusz”. W maju 1993 r., po zdanym egzaminie zawodowym i obronionej pracy dyplomowej, pozostało niewiele czasu na szlifowanie formy do matury. Szczęście jednak nam sprzyjało – strajki nauczycieli wydłużyły dostępny czas przygotowań o tydzień, a piękna pogoda sprawiła, że przed obiadem powtarzałem materiał, opalając się na plaży w Redłowie.
Coś o swoim charakterze...
Pracowity i pomysłowy; nieco uparty (nieraz pozytywnie); odważny i cierpliwy, nieraz wyrozumiały, życzliwy i uśmiechnięty; raczej spokojny, a czasami stanowczy, dynamiczny np. podczas zabaw tanecznych przy dobrej muzyce.
Wybór drogi życiowej; studia, praca - dlaczego takie?
To było jasne – wyższe studia techniczne, które miałyby lepiej przygotować mnie do pracy w dziedzinie chłodnictwa (którą to dziedzinę kiedyś bardzo polubiłem).
Kiedy pojawiła się myśl o kapłaństwie, dlaczego?
Po obronie pracy magisterskiej na PG, podjąłem z czasem pracę w ulubionej dziedzinie -czyli chłodnictwie (jako inspektor ds. technicznych). Czas, poza pracą zawodową, poświęcałem na sprawy osobiste i duchowe -m.in. wyjazdy i pielgrzymki piesze albo rowerowe. Powołanie postrzegam jako proces; wiele lat modliłem się o rozeznanie woli Bożej względem siebie (modlitwą otaczało mnie - jak teraz wiem - jeszcze wiele innych osób, m.in. rodzice, chrzestni, krewni, przyjaciele i znajomi mojej rodziny). Po 4 latach pracy zawodowej przyszedł szczególny egzamin – Pielgrzymka rowerowa z Gdyni na Nordkapp (oraz po sanktuariach i parafiach państw nadbałtyckich i Skandynawii), prowadzona przez wikariusza sąsiedniej parafii, ks. Janusza Przygockiego. 52 dni nieustannej jazdy, na dystansie ok. 5600 km, wymagało wcześniejszych przygotowań – praktycznie postawienia wszystkiego na „jedną kartę”. W 2002 przeczuwałem dużą zmianę w moim życiu osobistym; na wiosnę 2003 r. pojawiły się wyraźne skojarzenia i myśli związane z powołaniem kapłańskim. Dziś wspominając ten okres – mogę powiedzieć, że różne znaki to powołanie „podpowiadały”. Jednak ostateczną decyzję podjąłem osobiście, świadomie i dobrowolnie, po kilku dniach od powrotu z Pielgrzymki „skandynawskiej”.
Seminarium – jak scharakteryzowałby Ksiądz w jednym zdaniu te - jakże niezwykłe – studia?
Były to studia znacznie różniące się od „świeckich” - „kocioł” osobowości, wymagań i niespodzianek we wspólnym domu braterskiej wspólnoty. Pewną ciekawostką może być fakt, że na moim roku było jeszcze trzech absolwentów wyższych uczelni, w tym były reprezentant kadry Polski juniorów w hokeju na lodzie! Cała nasza doświadczona czwórka dostąpiła łaski święceń kapłańskich!
A temat pracy magisterskiej?
Sądzę, że ciekawy i zobowiązujący: „Miłość ojczyzny jako zadanie w świetle dzieła Jana Pawła II „Pamięć i Tożsamość”.
Prymicja – czy to jest msza święta, którą pamięta się zawsze?
Rzeczywiście jest to pamiętna Msza św. - baaardzo uroczysta, wyzwalająca wielką radość i wdzięczność wobec Boga i mnóstwa konkretnych osób, w tym także „bezimiennych”, cichych aniołów, którzy dyskretną modlitwą, dobrym słowem i różnym wsparciem wspierali dojrzewanie niejednego powołania.
Parafia Chrystusa Zbawiciela – jakie było pierwsze wrażenie?
Bardzo pozytywne – najpierw poprzez „podgląd” na treściwej i aktualnej parafialnej stronie www, a potem podczas osobistego rekonesansu. Wstępując po raz pierwszy do górnego kościoła myślałem, że ksiądz Proboszcz specjalnie dla mnie otworzył drzwi świątyni na oścież. Okazało się jednak, że kościół i ks. Proboszcz jest „tradycyjnie” otwarty dla wszystkich!
Nadzieje związane z kapłaństwem, a może obawy...
Nadzieję umacnia fakt, że kapłaństwo to niezasłużony dar Pana Boga i to Jego moc i świętość decydują o skuteczności podjętej misji.
Obawy? Bywają w konkretnych sprawach. Jednakże przytoczę w tym miejscu słowa z Księgi Psalmów, umieszczone na moim obrazku prymicyjnym: „Pan moim dziedzictwem i przeznaczeniem. To on mój los zabezpiecza.” (Ps 16, 15)
Krótka charakterystyka bohatera. Czyli kilka zdań o sobie.
Sporo już o sobie powiedziałem, odpowiadając na poprzednie pytania. Ale... może dodam jeszcze jeden szczegół. Ważę obecnie ok. 77 kg, co przy moim wzroście i muskularnej posturze (z uwzględnieniem wieku) jest całkiem dobrym wynikiem :-)
Zainteresowania, co robi Ksiądz w wolnym czasie?
Nie narzekam na nadmiar wolnego czasu; jeśli jest, to lubię spędzić go rekreacyjnie na świeżym powietrzu lub staram się odwiedzić kogoś, poczytać lekturę, albo posłuchać dobrej muzyki.
Parę pytań typowych:
Jaka książka wywołała największe wrażenie?
„Święci w dziejach Narodu Polskiego” Feliksa Konecznego (w podstawówce), „Igła” Kena Folletta (to w czasach Technikum), „Metafizyka” O. Mieczysłąwa A. Krąpca OP (w czasie Seminarium) i ostatnio „Franciszkanin z SS -Prawdziwa historia Gereona Goldmanna”.
Czy Ksiądz gotuje – ulubiona potrawa?
Przed seminarium kilka lat sam się utrzymywałem; tzn. osobiście różne dania, zarówno w Polsce jak i za granicą. Podczas ostatniej Pielgrzymki Rowerowej, po Kresach Wschodnich Rzeczpospolitej, hitem mojej kuchni polowej był dwudaniowy obiad, składający się z zupy borowikowej oraz kaszy gryczanej z sardynkami w oleju i bukietem warzyw.
Ulubiony rodzaj muzyki – ulubiony zespół, kompozytor?
Trudno mi wskazać tylko jeden, gdyż w nieraz czuję jak w duszy gra mi niejeden zespół, a nawet cała symfonia!!! np. rockowa (m.in. Dire Straits, U2) regge (m.in. Maleo Regge Rockers); instrumentalna. Słucham i polecam licznych wykonawców chrześcijańskich w różnych rodzajach i brzmieniach, zarówno polskich jak i zagranicznych, np. Mocni w Duchu, WMU, Propaganda Dei, Michael Smiths itd.
Ulubiona dyscyplina sportu?
Obecnie: rowerowe przełaje, pływanie, jazda (zjazdowa) na nartach …Spotkana osoba, która wywarła największe wrażenie.
Rodzice i św. Jan Paweł II w Rzymie w 2000 r.
Gdyby miał Ksiądz szansę wybierać jeszcze raz, czy byłby to taki sam wybór drogi życiowej? Dlaczego?
Dziękuję Panu Bogu za dotychczasową drogę życia – jestem pełen zachwytu, jak Bóg wyreżyserował tak wiele różnych, mających zawsze określony sens, wydarzeń. Jestem świadomy, że mogłem w wielu z nich owocniej uczestniczyć.
Plany na przyszłość – o ile jest to w ogóle odpowiednie pytanie?
Mam różne plany do 2017 r. A CO BĘDZIE DALEJ, TO WIE TYLKO PAN BÓG.