21 lipca 2014

Gender

W ostatnim czasie coraz częściej pojawia się w środkach masowego przekazu (i nie tylko) nie do końca wyjaśnione pojęcie „gender”. Wokół tego zagadnienia narosło już i wciąż narasta wiele kontrowersji i wątpliwości. I nie chodzi tylko o samo niejasne słowo ale o cały mechanizm działania tego nurtu.

Chcielibyśmy na łamach naszego biuletynu przybliżyć tę problematykę. Mamy nadzieję, że po przeczytaniu proponowanych i opracowanych przez Redakcję artykułów, wyrobienie sobie właściwego zdania na temat omawianego zagadnienia nie będzie problemem.

Definicja gender.

„(...) G e n d e r („rodzaj,  płeć  społeczno-kulturowa”)  -  termin  ten  pochodzący z języka angielskiego pierwotnie zamienny był z innym angielskim terminem sex (z ang. dosłownie płeć). Współcześnie  jest on wykorzystywany do określenia płci  kulturowej  lub  płci  społecznej  (w  odróżnieniu  od  płci  biologicznej,  którą obecnie określa się po angielsku  sex). Gender oznacza więc  tworzony w sposób performatywny* zespół cech  i zachowań,  ról płciowych  i stereotypów przypisywanych kobietom i mężczyznom przez społeczeństwo i kulturę. Inaczej, gender nazywa  się  „społeczno-kulturową  tożsamością  płciową”.  Pojęcie  gender WHO (Światowa Organizacja Zdrowia) definiuje  „jako  stworzone  przez  społeczeństwo  role,  zachowania,  aktywności i atrybuty, jakie dane społeczeństwo uznaje za odpowiednie dla mężczyzn i kobiet (...)” [Jacek Jan Pawłowicz (diakon, doktor teologii – przyp. red.) – Ideologia gender realnym zagrożeniem dla małżeństwa i rodziny; w: Teologia i moralność 11/2012]

(* wypowiedzi performatywne - wypowiedzi, które w sposób bezpośredni są czynami, stwarzającymi realne skutki – przyp. red.)

O. Józef Augustyn (jezuita, rekolekcjonista, kierownik duchowy, redaktor naczelny "Życia Duchowego" (od 2001), redaktor naczelny "Pastores" (1998-2002), animator rekolekcji ignacjańskich, autor wielu książek z zakresu życia duchowego i pedagogiki chrześcijańskiej – przyp. red.) w wywiadzie udzielonym Bogumiłowi Łozińskiemu (dział krajowy KAI – przyp. red.) wyjaśnia:

„(...) Gender rozróżnia płeć biologiczną (sex) i płeć kulturową (gender). Według tej ideologii człowiek nie rodzi się mężczyzną czy kobietą. Płeć każdej ludzkiej istoty „konstruuje się” dopiero w środowisku społeczno-kulturowym przez nieustanne powtarzanie i odgrywanie przez nią określonych zachowań. Określa się to jako „performatywność płci”. Zgodnie z tymi założeniami każdy człowiek sam sobie wybiera płeć. Rodzi się on co prawda „biologicznie” zaprogramowany, ale nie ma to decydującego znaczenia dla jego tożsamości seksualnej. Gender podważa wszelkie dotychczasowe normy odnoszące się do męskości, kobiecości oraz wzajemnych relacji kobiet i mężczyzn. Biologia – zasadniczy wyznacznik tożsamości płciowej – zostaje zastąpiona w gender kulturą. Gender jest wyrazem redukcyjnego spojrzenia na człowieka, które ogranicza go do biologizmu i socjologizmu, oddzielając w ten sposób doznania seksualne od miłości i rodzicielstwa. Głównym zmartwieniem w ideologii gender jest niechciana ciąża, a niemal jedyną troską zmysłowa przyjemność(...)” [Bogumił Łoziński - O tym, dlaczego ideologia gender jest antyhumanistyczna i antyreligijna, oraz dlaczego jest podobna do marksistowskiej utopii. Rozmowa z o. Józefem Augustynem; w: Gość Niedzielny 30/2013].

Powyżej przedstawiona została definicja pojęcia gender i – skrótowo – założenia ideologii gender. Należy wyjaśnić, dlaczego posługiwać się będziemy sformułowaniem ideologia gender a nie filozofia gender. I tu sięgnąć należy do definicji tychże pojęć. Filozofia - jak podaje Słownik wyrazów obcych PWN - to „nauka zajmująca się ogólnymi rozważaniami na temat istoty i struktury bytu, źródeł ludzkiego poznania, zasad wartościowania, sensu życia i sposobów jego godnego prowadzenia, miejsca człowieka w świecie i jego poglądów na świat”. Natomiast ideologia to - jak podaje Encyklopedia Powszechna PWN -  „całokształt poglądów, dotyczący świata i społeczeństwa, uwarunkowany sytuacją życiową i interesami określonej klasy społecznej (warstwy, grupy); i jako klasowo (społecznie) uwarunkowane odzwierciedlenie życia społ., służy utrwaleniu, przekształceniu lub obaleniu określonych stosunków społ.; cechą charakterystyczną ideologii jest to, że zawsze jest ona związana z daną klasą (grupą lub warstwą) (...). Ideologia pełni wobec danej klasy ważne funkcje, wzmacnia jej wartość, wspomaga jej walkę o zajęcie lepszego miejsca w społeczeństwie lub o przebudowę społeczeństwa w sposób odpowiadający jej interesom”.

Andrzej Dębkowski (poeta, krytyk literacki, publicysta, eseista, dziennikarz i wydawca; Redaktor naczelny „Gazety Kulturalnej”) tak pisze o ideologii:

„(...) Ideologia jest usystematyzowanym zbiorem poglądów, który jest wyrazem interesów jakiejś grupy społecznej i polega na tworzeniu wizji innego, lepszego społeczeństwa. Społeczny charakter ideologii nie sprowadza się do tego, że dotyczy ona przede wszystkim sfery życia społecznego. Sama bowiem ideologia jest więc zjawiskiem społecznym (...)
Tam, gdzie były teorie ideologiczne, tam pojawiali się zwolennicy bądź przeciwnicy określonej tezy czy poglądu i starali się wykorzystać nadarzającą się okazję do głoszenia idei zawierających schematycznie przedstawioną wizję rzeczywistości. Takie postępowanie odróżniało w sposób istotny ideologię od filozofii, pojmowanej jako poznanie teoretyczne. Filozofia w przeciwieństwie do ideologii stanowi próbę przedstawienia rzeczywistości taką, jaka się ona jawi jako przedmiot poznania teoretycznego, niezależnie od tego, czy wypracowany w jej ramach obraz pojęciowy odpowiada czyimkolwiek interesom.
Ideologia zaś oceniania bywa przez perspektywę wykazania wyższości czy też pierwszeństwa proponowanych w jej ramach rozwiązań. Prawdy teoretyczne, czerpane z filozofii czy innych dyscyplin poznania teoretycznego, jak również wszystkie inne tezy, którymi się ideologia posługuje, mają jedynie służyć za uzasadnienie celów wyznaczanych przez określone interesy. 
Ideologia od zawsze próbowała zawładnąć ludzkimi umysłami. Dla ideologii uporządkowany obraz świata istniejącego był od zawsze przeszkodą – idee nowe chcą wypierać te stare, nikomu niepotrzebne, zasiedziałe w okowach staroświeckości (...)” [Andrzej Dębkowski – Literatura piękna a ideologia (na wybranych przykładach); www.andrzejdebkowski.pl]

Aby rozpocząć bardziej wnikliwą analizę pojęcia i ideologii gender należy rozpocząć od podstaw, tj. od natury, od biologii a konkretniej - od budowy i rozwoju człowieka, biorąc pod uwagę już najwcześniejszą fazę tego rozwoju.

Gender nierozerwalnie związane jest z płcią człowieka oraz próbą zrelatywizowania pojęcia płci. A co wiemy o płci człowieka?

Słownik języka polskiego PWN definiuje płeć jako „ zespół cech charakteryzujący organizmy osobników żeńskich i męskich”. Podobną definicję podaje Encyklopedia PWN: „Płeć - biol. zespół cech samiczych (płeć żeńska) lub samczych (płeć męska), warunkujących rozród płciowy osobników”. 
Jak widać charakterystyczny i jak najbardziej naturalny jest w tym względzie dymorfizm, czyli dwupostaciowość. Dymorfizm jest to „występowanie w obrębie jednego gatunku dwóch form różniących się pod względem wyglądu, budowy i fizjologii” [Słownik wyrazów obcych, PWN].

Kiedy zostaje zdeterminowana płeć człowieka?

Na samym początku, czyli w momencie poczęcia. W Embriologii lekarskiej prof. T.W. Sadlera z Zakładu Biologii Komórki i Anatomii, Uniwersytetu Północnej Karoliny w Chapel Hill czytamy:

„(...) Najważniejszym skutkiem zapłodnienia jest:
a) przywrócenie diploidalnej liczby chromosomów pochodzących w połowie od ojca i w połowie od matki. Dlatego też zygota zawiera nową kombinację chromosomów, odmienną niż u obojga rodziców;
b) determinacja płci nowego osobnika. Plemnik zawierający chromosom X powoduje powstanie zarodka płci żeńskiej (XX), a plemnik z chromosomem Y – zarodka płci męskiej (XY). Jak z tego wynika, płeć chromosomowa zarodka zostaje zdeterminowana podczas zapłodnienia (...)

(...) Kluczem do dymorfizmu płciowego jest chromosom Y, który zawiera w swoim krótszym ramieniu gen czynnika powstawania jądra. Obecność lub brak tego czynnika wywiera bezpośredni wpływ na różnicowanie się gonad (męskich lub żeńskich gruczołów płciowych, wytwarzających komórki rozrodcze; czyli jajników i jąder – przyp. red. za: Słownik wyrazów obcych PWN); może także zapoczątkować kaskadowe włączanie kolejnych genów chromosmu Y, które określają losy zawiązków narządów płciowych(...)” [Prof. T.W. Sadler - Embriologia lekarska; Med. Tour Press International, Warszawa 1993].

Ks. Paweł Bortkiewicz (ks. prof. dr hab., Kierownik Zakładu Katolickiej Nauki Społecznej na Wydziale Teologii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu) pisze:

„(...) Mężczyzna w ostatniej parze chromosomów (każdej komórki organizmu) posiada zespół XY, zaś kobieta – XX. I to wszystko. To właśnie geny określają jednoznacznie, i jak na razie przynajmniej, niepodważalnie, pierwszorzędne cechy płciowości. Tzw. drugorzędne cechy płciowe, które rozwijają się na bazie cech pierwszorzędnych, czyli genów, to fenotyp, czyli określony seksualnie typ organizmu – już na poziomie tkanek i narządów(...)” [ks. Paweł Bortkiewicz TChr - Bioetyka. Byłam mężczyzną; w: Don Bosco 11/2011].

Inaczej mówiąc – już „od momentu połączenia się dwóch komórek rozrodczych mamy do czynienia z niepowtarzalnym genomem (czyli kompletem „informacji” genetycznej określonego osobnika – przyp. red.), a zatem nowym i niepowtarzalnym bytem” [ks. Włodzimierz Wieczorek (adiunkt Katedry Teologii Rodziny Instytutu Nauk o Rodzinie KUL) – Moralna wartość genomu ludzkiego; w: Roczniki teologiczne, t. LIV, z. 10, r.2010]. W tej informacji genetycznej od samego początku zawarta jest konkretna płeć: męska lub żeńska. Na podstawie tej właśnie informacji genetycznej kształtują się w dalszym etapie rozwoju narządy i cechy płciowe, pozwalające jednoznacznie odróżnić płeć męską od płci żeńskiej. Płeć genetyczna (chromosomowa) ustala się w czasie zapłodnienia i jest niepodważalną podstawą określającą cechy płciowości (męskie lub żeńskie), gdyż te kształtują się w oparciu o materiał genetyczny, wynikają bezpośrednio z materiału genetycznego.

Gdzie przechowywane są informacje o płci?

W każdej komórce człowieka.

Prof. dr hab. med. Marek Sanak, Kierownik Zakładu Biologii Molekularnej i Genetyki Klinicznej UJ CM w swoim artykule Na czym polegają choroby genetyczne, podaje następującą definicję chromosomu:

„(...) Chromosom jest dwuniciową cząsteczką DNA – zbudowaną z reszty cukrowej, fosforanowej i zasad nukleotydowych (...) Informacja genetyczna jest zakodowana w chromosomie w postaci sekwencji nukleotydowej i przechowywana w jądrze komórki jako genom jądrowy. Każda komórka organizmu człowieka (poza komórką jajową lub plemnikiem) ma komplet informacji genetycznej w postaci 23 chromosomów odziedziczonych od matki i 23 chromosomów odziedziczonych od ojca (...) Dla wykształcenia prawidłowego organizmu, wymagany jest komplet 22 par chromosomów nazywanych homologicznymi (22 matczyne i 22 ojcowskie) oraz dwa chromosomy płciowe, decydujące o płci: męskiej lub żeńskiej(...)” [Marek Sanak – Na czym polegają choroby genetyczne; www.pediatria.mp.pl]

„(...) Ciało dorosłego człowieka składa się z około 75 000 miliardów komórek, z których każda zawiera w sobie całą strukturę materiału genetycznego(...)”  [ks. Włodzimierz Wieczorek – Moralna wartość genomu ludzkiego; w: Roczniki teologiczne, t. LIV, z. 10, r.2010].

Płeć człowieka zatem zdefiniowana jest w każdej komórce jego ciała. Na podstawie pobranego materiału genetycznego - z jakiegokolwiek narządu, z jakiejkolwiek tkanki - można określić czy też potwierdzić płeć. Bez żadnych wątpliwości.

A zatem - czy możliwa jest „zmiana płci”?

„(...) W ocenie Kościoła (opartej na dobrze ugruntowanej wiedzy empirycznej oraz refleksji wybitnych kanonistów) operacja „zmiany płci” ma charakter jedynie powierzchowny, dotyczy wyłącznie organów zewnętrznych (fenotypu), nie zmienia natomiast struktury genetycznej, chromosomalnej i gonadalnej człowieka, w związku z czym żadną zmianą płci nie jest. Męskość i kobiecość jest definiowana na poziomie genetycznym i to już w momencie zapłodnienia, przy czym płeć chromosomalna (genetyczna) kodowana jest we wszystkich komórkach ciała człowieka. Biologiczna czy jakakolwiek inna zmiana chromosomów nie jest możliwa. Stąd też operacja „zmiany płci” prowadzi jedynie do pewnej modyfikacji fenotypicznej, nie powodując natomiast transformacji płciowej (...)” [ks. Lucjan Świto (dr hab., prof. UMW, kierownik Katedry Prawa Kanonicznego Wydziału Teologii Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie) – Ideologia gender a różnica płci w aspekcie prawa do rodziny – zarys regulacji prawnych; w: Studia Warmińskie49(2012)]

Cytowany już ks. Paweł Bortkiewicz w następujący sposób odnosi się do tego zagadnienia:

„(...) Czy postulowany lub dokonywany zabieg tak zwanej „zmiany płci” jest zatem leczeniem tożsamości seksualnej? Otóż zdecydowanie nie. Z biologicznego punktu widzenia sprawa wygląda bardzo jasno. Płeć determinują przede wszystkim geny. Te nie zostają zmienione. W samej głębi swojej tożsamości człowiek pozostaje wciąż określony – jest mężczyzną lub kobietą. Nawet jeśli dokona usunięcia czy dodania cech drugorzędnych, nie zmieni to faktu, że pod tą nową postacią kryje się stara tożsamość(...)

(...) Tak zwane zatem „leczenie” transseksualistów na drodze „zmiany płci” pozostaje, delikatnie ujmując, kontrowersyjne z tej racji, że lekceważy przedstawiony wyżej porządek biologiczny. Nie zmienia oczywiście tego porządku, ale go lekceważy, pozoruje zmianę. W imię zachowania pewnej identyfikacji na poziomie psychicznym (przeżywanie własnej płci) oraz na poziomie trzeciorzędnym (np. pojawiający się żeński tembr głosu czy męski zarost) podejmuje się poważną ingerencję w strukturę człowieka. Ona zmienia coś bardziej podstawowego, to znaczy narządy rodne, ale zmienia je w sposób wielce niedoskonały. Przecież te narządy nie przejmują faktycznie swoich funkcji. Stanowią swoistą atrapę. Natomiast żadna ingerencja chirurgiczna czy medyczna w ogóle nie jest w stanie zmienić czegoś najbardziej podstawowego, czyli genotypu – garnituru genów, które nas określają od strony biologicznej. Ktoś może w tym miejscu pomyśleć – ale może uda się to kiedyś zmienić? Przypomnijmy takim entuzjastom inżynierii genetycznej, że nawet niewielkie zaburzenia w funkcjonowaniu genów, jakie znamy w postaci nowotworów, mają skutki nieobliczalne(...)” [ks. Paweł Bortkiewicz TChr - Bioetyka. Byłam mężczyzną; w: Don Bosco 11/2011].

Podłoże powstania ideologii gender.

W artykule Lucetty Scaraffia (profesor Historii Współczesnej Uniwersytetu Rzymskiego Sapienza – przyp. red.), który ukazał się w L’Osservatore Romano 4(332)/2011, czytamy:

„W ostatnich dziesięcioleciach XX w. w krajach zachodnich byliśmy świadkami rewolucji w zakresie pojęć, polegającej na językowej manipulacji, a mianowicie pojęcie różnicy seksualnej zostało zastąpione nieokreślonym terminem gender. Krótko mówiąc, niektórzy intelektualiści i politycy próbowali nadać konkretną treść i powszechnie uznaną wartość stwierdzeniu Simone de Beauvoir (francuska pisarka, filozofka i feministka, jedna z pionierek współczesnego feminizmu drugiej fali – przyp. red.) ze słynnej książki Druga płeć: «Nie rodzimy się kobietami — stajemy się nimi».

Racje, które umożliwiły powstanie tej nowej ideologii i sprzyjały jej rozwojowi, są liczne i różnej natury. Z jednej strony, upadek Muru Berlińskiego, a kilka lat później poważna światowa recesja gospodarcza doprowadziły do kryzysu wszystkich systemów ideologicznych, na których opierało się życie polityczne; doszło bowiem do upadku wszystkich typów ideologii komunistycznej i socjalistycznej, a potem także liberalizmu kapitalistycznego. W tej próżni poszukiwanie nowych wartości, potrzebnych do uzasadniania wyborów politycznych, doprowadziło do swoistego nadania cech boskich prawom człowieka, które z celów, stawianych społeczeństwu, stały się niekwestionowanymi wartościami przewodnimi, choć często były manipulowane, wyolbrzymiane i przekształcane. Utopijna idea równości, która przyświecała walce politycznej w XIX i XX w., odradzała się w dziedzinach początkowo marginalnych, takich jak feminizm, staje się w ten sposób główną formą ideologiczną, zdolną wypełnić pustkę powstałą po upadku ideologii komunistycznych. Aby się umocnić, feminizm musiał ukonstytuować się jako utopijna ideologia, która nawiązywała do utopijnej idei równości, i musiał uzyskać potwierdzenie «naukowe», podobnie jak komunizm Marksa, który sam się określił jako «socjalizm naukowy».

Teoria gender jest ideologią o charakterze utopijnym, opartą na głoszonej wcześniej przez ideologie socjalistyczno-komunistyczne i wraz z nimi upadłej idei, że równość stanowi główną drogę do osiągnięcia szczęścia. Zanegowanie faktu, że ludzkość jest podzielona na mężczyzn i kobiety, jawiło się jako sposób na zagwarantowanie najpełniejszej i absolutnej równości — a zatem możliwości szczęścia — wszystkim istotom ludzkim. W przypadku teorii gender aspektowi negatywnemu, którym było zaprzeczenie różnicy wynikającej z płci, towarzyszył aspekt pozytywny — pełna wolność indywidualnego wyboru, mit leżący u podstaw nowoczesnego społeczeństwa, które może posunąć się nawet do przekreślenia tego, co do niedawna było uważane za cechę nieodwołalnie narzuconą przez naturę. Teoria gender zawiera zatem aspekt polityczny (urzeczywistnienie równości i nieograniczone możliwości indywidualnego wyboru), aspekt historyczno-społeczny (uzasadnienie a posteriori końca roli kobiecej w społeczeństwach zachodnich) i bardziej ogólny aspekt filozoficzno-antropologiczny, a mianowicie definicję istoty ludzkiej i jej relacji do natury. Ideologia gender jest zatem jednym z odgałęzień utopijnej idei równości. Michael Walzer (amerykański filozof i intelektualista – przyp. red.) pisze bowiem: «Znaczenie równości ma podłoże negatywne», zmierza do usunięcia nie wszystkich różnic, ale szczególnego zespołu różnic, który jest inny w zależności od epoki i miejsca.

Dokonująca się przemiana społeczna zmierza w kierunku usunięcia wszelkich różnic — także podstawowej we wszystkich kulturach różnicy między kobietami i mężczyznami — w coraz szybszym tempie od czasu upowszechnienia się, w latach 60., chemicznych środków antykoncepcyjnych. Oddzielenie życia seksualnego od reprodukcji pozwoliło bowiem kobietom przyjąć męską postawę seksualną — która być może nie odpowiada naturze kobiecej, a zatem prawdopodobnie nie powoduje, że kobiety będą bardziej szczęśliwe, choć jest to już inna kwestia — a zatem pozwala im odgrywać role męskie, usuwając wszelkie przeszkody, czyli eliminując także macierzyństwo.

Oddzielenie seksualności od prokreacji spowodowało oddzielenie prokreacji od małżeństwa, a więc także życia seksualnego od małżeństwa, w tych warunkach rodzą się wysuwane przez ugrupowania homoseksualne «prawa» do małżeństwa i do dziecka, ściśle związane z ideą gender, czyli z negowaniem «naturalnej» tożsamości płciowej(...)” [Lucetta Scaraffia – Równość społeczna a ideologia gender; w: L’Osservatore Romano 4(332)/2011].

Mechanizm przenikania gender

Gabriele Kuby (niemiecka socjolog, autorka książek, publicystka i prelegentka – przyp. red.) w swojej książce Globalna rewolucja seksualna. Likwidacja wolności w imię wolności pisze:

„(...)Dotychczas uważano, że rewolucje powstają „od dołu” i kierują się „ku górze”: wyzyskiwane i uciskane masy są tak bardzo niezadowolone ze swej sytuacji, że próbują zmienić przemocą struktury władzy, jak to miało miejsce np. od 2011 r. w licznych państwach arabskich. Jest to otwarty konflikt ruchu mas z elitami władzy, spowodowany stanem rzeczy powszechnie znanym i uznawanym za zły, niemożliwy już dalej do zniesienia. Rewolucje, które zaczynają się w imię większej wolności i lepszej przyszłości, prowadziły jednak na ogół, jak świadczy dotychczasowa historia, do systemu dyktatorskiego z rewolucyjną elitą jako władzą, a więc tylko do zmiany władzy, a nie zmiany niesprawiedliwych stosunków.

Współczesna rewolucja seksualna, która obejmuje i przemienia wszystkie obszary życia (o czym będzie mowa w dalszej części artykułu – przyp. red.), jest w przeciwieństwie do poprzednich rewolucją „od góry ku dołowi”: wychodzi od elit władzy, działających w sakli globalnej. Głoszonym celem jest redukcja ludności świata. Ale „poza tym” zmiana porządku wartości może skutkować zmiana porządku świata. Byłoby naiwnością sądzić, że jest to tylko niezamierzonym efektem ubocznym...

Wraz z upadkiem muru berlińskiego w 1989 roku świat zachodni uznał, że nastąpiło ostateczne pożegnanie się z totalitarnymi formami sprawowania władzy. Ale od tego czasu dokonuje się „pełzająca” zmiana wartości, która obejmuje wszystkie obszary życia społeczeństwa (a więc ma charakter totalitarny), a przebiega w kierunku od państwa do rodziny i wychowania dzieci. Fundamenty naszego społeczeństwa zostały podmienione bez ogłaszania, kto to robi i po co. Wszyscy zauważają coraz bardziej przyspieszające zmiany, które mają w sobie coś tajemniczego, gdyż ich przyczyny i cele są ukryte(...)”. [Gabriele Kuby - Globalna rewolucja seksualna. Likwidacja wolności w imię wolności; Homo Dei 2013]

Płaszczyzny działania

Cytowany już Jacek Jan Pawłowicz podaje jedną z płaszczyzn manipulacji gender a mianowicie manipulację językową:

„(...) Strategiczną przestrzenią  rewolucji  gender  stał  się  język.  Jest on  mechanizmem władzy,  czerpie  z  symbolicznego porządku,  aby narzucić określone  sposoby  myślenia,  zmusza  nas  do  przyjęcia  jego  własnego  porządku.  Język  jest metaforą, z której nie można wyjść, ale tworząc nowe metafory, jesteśmy w stanie  zmienić  rzeczywistość  na  poziomie  epistemologicznym,  a  przez  zmianę epistemologii oddziaływać na ontologię. Judith Butler (amerykańska filozofka feministyczna, profesor literatury porównawczej i retoryki University of California w amerykańskim Berkeley, zajmuje się teoriami władzy, tożsamości i płci – przyp. red.) we wspomnianej już (wspomnianej przez autora we wcześniejszym fragmencie cytowanego artykułu – przyp. red.) książce Uwikłani w płeć, powołując się na Monique Wittig (francuska  pisarka,  teoretyczka  feministyczna; zwolenniczka przekraczania  różnicy płciowej - przyp. red), wyjaśnia, że „kulturowa płeć zyskuje naturalność poprzez reguły gramatyczne, wówczas podważając gramatykę  ją wytwarzającą, można wprowadzić  zmiany w dziedzinie płci na najbardziej podstawowym poziomie epistemicznym”.
Manipulacje  terminologiczne  genderystów  przynoszą  zamierzony  efekt w sferze publicznej. Wystarczy bowiem zastąpić innymi kilka terminów. I tak np. zastąpić terminy „matka”i „ojciec” terminem „rodzic”. Termin „rodzina” - terminem „rodzicielstwo”. W  ten  oto  sposób  usunięto  z  oficjalnych  dokumentów rodzinę naturalną tworzoną przez kobietę i mężczyznę. Innym przykładem manipulacji  językowej  jest  zastąpienie  terminu  „płeć” przez  „płciowość”,  a określenia „zróżnicowany płciowo”- przez termin „seksualny”, czyli że nie liczy się płeć, jaką się ma zgodnie z urodzeniem i porządkiem natury, ale „orientacja pożądania seksualnego”(...)” [Jacek Jan Pawłowicz - Ideologia gender realnym zagrożeniem dla małżeństwa i rodziny; w: Teologia i moralność 11/2012].

I tu krótki komentarz:

Kilka lat temu w Hiszpanii wprowadzono dwa nowe terminy na określenie „matka” i „ojciec”, a mianowicie „rodzic A” i „rodzic B”. Teraz w ślady Hiszpanii idzie Francja. Rząd w tym kraju planuje wprowadzić ustawę zakazującą używania w dokumentach określeń "matka" i "ojciec". Według pomysłu osób stanowiących prawo obydwa słowa, które w naturalny sposób małe dziecko najczęściej wypowiada jako pierwsze w swoim życiu, mają być zastąpione jednym bezosobowym wyrazem „rodzic”. Projekt ustawy ma być gotowy już 31 października 2013 roku. Również w Stanach Zjednoczonych podejmowane są podobne próby, o czym szerzej w dalszej części artykułu.

Więcej o manipulacji językowej pisze cytowana już Gabriele Kuby, podając nowe definicje niektórych kluczowych pojęć. I tak np.:

„(...) Wolność. 
Ideologii genderowej i nowego, genderowego człowieka, jakiego chce ona stworzyć, nie da się zrozumieć bez kryjącego się za nią pojęcia wolności. Dziś przez wolność rozumiemy powszechnie to, że możemy robić, co chcemy; innymi słowy, oznacza ona samowolę. Kiedy jednak redukuje się wolność do samowoli, odrywa się ją od prawdy, zaś dopiero poznanie prawdy umożliwia wybieranie dobra. Wolny jest w rzeczywistości człowiek zdolny do wybierania dobra a odrzucania zła. Poza tym wolność zredukowana do samowoli oddziela się od odpowiedzialności za skutki własnych decyzji i działań. Oderwanie zaś wolności od prawdy i odpowiedzialności prowadzi nie do powiększenia, lecz do ograniczenia ogólnej wolności, gdyż taka wolność da się urzeczywistnić tylko kosztem innych (...).

Sprawiedliwość. 
Uniwersalnie obowiązująca zasada sprawiedliwości brzmi po łacinie Suum cuique – oddać każdemu to, co mu się należy; podmioty równe traktować jednakowo, podmioty nierówne niejednakowo (...). [Natomiast aktywistom LGBTI (skrót od: Lesbian, Gay, Bisexual, Transgender/Transexual and Intersexed - przyp. red.)] chodzi nie o sprawiedliwe wyrównanie różnych interesów, lecz raczej o politykę partykularnych interesów, która usiłuje przeforsować życzenia mniejszości kosztem ogółu – z pomocą władzy państwowej. Podmioty nierówne, czyli obiektywnie różne, nie mogą już w tej optyce być traktowane odpowiednio, czyli sprawiedliwie, czyli różnie, gdyż takie traktowanie uchodzi tu właśnie za niesprawiedliwe! To oznacza całkowite przeinaczenie zasady sprawiedliwości, na której zbudowany jest nasz porządek prawny (...).

Dyskryminacja. 
To nowe pojęcie dyskryminacji definiowane jest tak niejasno, że trudno coś z niego uchwycić, ale z jego stosowania w praktyce wynika jasno, że każde nierówne traktowanie osób hetero- i nieheteroseksualnych jest kwalifikowane jako dyskryminacja. Wartościujące rozróżnianie rozmaitych zachowań seksualnych nie ma już dziś prawa bytu, choć zachowanie seksualne ma fundamentalny wpływ zarówno na pomyślny rozwój jednostki, jak i na dobro wspólne społeczeństwa (...).

Małżeństwo i rodzina. 
Pojęcia „małżeństwo” i „rodzina” obrabowano z ich uniwersalnego sensu, mianowicie trwałego, publicznie uznanego związku mężczyzny i kobiety oraz ich potomstwa. Dziś „najróżniejsze formy rodziny” – „rodzina patchworkowa” (rodzina „posklejana z kawałków”; owe „kawałki” stanowią w nich członkowie innych rodzin, które się rozpadły (np. dzieci z rozwiedzionego małżeństwa i ich rodzice), nowi partnerzy rodziców, teściowe – ci nowi i dawni, a także wiele innych osób, które stanowią cześć każdej z rodzin – przyp. red.), rodzic samotnie wychowujący dziecko, „rodzina tęczowa” itp. – są przedstawiane jako równowartościowe, poczynając już od książeczek z obrazkami do „reedukacji” najmłodszych w przedszkolach (...).

Rodzic I i II. 
W obłędzie wymazywania „seksistowskich stereotypów” posunięto się do żądania usunięcia z użytku słowa „matka”. Szwajcarska socjalistka Doris Stump, która w czerwcu 2010 roku jako sprawozdawczyni w Radzie Europy złożyła wniosek, aby kobiety nie były w mediach przedstawiane „jako istoty pasywne i mniej wartościowe, matki [!] i przedmioty seksualne”, nie jest tu jedyna. Szkocka Narodowa Służba Zdrowia żąda wyrugowania z przedszkoli określeń „mamusia” i „tatuś”, ponieważ „dyskryminują” one rodziców jednopłciowych. Wytyczne sprawiedliwego płciowo określania w języku niemieckim, gruby na 192 strony dokument Szwajcarskiej Kancelarii Federalnej, zaleca zastąpienie słów „ojciec” i „matka” przez terminy „neutralne płciowo”, mianowicie „rodzic” bądź „część rodzicielska”. O to samo zabiega amerykańska sekretarz stanu Hillary Clinton, która zarządziła, by w przyszłości w formularzach paszportowych zamiast „matka” i „ojciec” znajdowało się „rodzic I” i „rodzic II”. Uzasadnienie: „To ulepszenie służy umożliwieniu neutralnego płciowo opisania rodziców dziecka i uznania różnorodnych rodzajów rodziny”. Ostra krytyka spowodowała, że Clinton musiała się zgodzić na kompromis. Obecnie jest wersja: „matka lub rodzic I” oraz „ojciec lub rodzic II(...)” [Gabriele Kuby - Globalna rewolucja seksualna. Likwidacja wolności w imię wolności; Homo Dei 2013].

 

Kolejną płaszczyzną działania są zmiany w prawie. I tak cytowany już ks. Lucjan Świto z Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego jako przykład zmian w prawie europejskim podaje:

„(...) Skupiając się na standardach europejskich (fragmentarycznie tylko, z uwagi na ramy tej publikacji i kontekst poruszanych w niej zagadnień) odnotować należy, że Europejska Konwencja Praw Człowieka sporządzona w Rzymie 4 listopada 1950 r., mówiąc o prawie do zawarcia małżeństwa i założenia rodziny, w art. 12 – w brzmieniu uwzględniającym zmiany dokonane Protokałami nr 3, 5 i 8 oraz po uzupełnieniu Protokołem nr 2 – jednoznacznie określa, że jest to prawo przysługujące mężczyźnie i kobiecie. Tego rodzaju sformułowania nie zawiera już ratyfikowany w grudniu 2009 r. traktat lizboński, a przede wszystkim stanowiąca integralną część tego traktatu, Karta Praw Podstawowych. Dokument ten (KPP), będąc zbiorem fundamentalnych praw człowieka i stanowiąc oficjalną wykładnię wartości współczesnej, świeckiej kultury zachodniej wobec płciowego zróżnicowania ludzi, w Tytule II art. 9 stanowi jedynie, że prawo do zawarcia małżeństwa i prawo do założenia rodziny są gwarantowane zgodnie z ustawami krajowymi regulującymi korzystanie z tych praw. Zapis powyższy w sposób jednoznaczny legitymizuje związki homoseksualne, przewidując w sposób oczywisty odstępstwa od „tradycyjnej” formuły małżeństwa określonej we wspomnianej Konwencji z 1950 r. W tym miejscu dla porządku przypomnieć należy, że możliwość zawarcia homoseksualnego małżeństwa dopuszcza Holandia, Belgia i Hiszpania, zaś instytucja zarejestrowanego związku partnerskiego osób tej samej płci występuje m.in. w Danii, Holandii, Francji, Niemczech, Portugalii, Wielkiej Brytanii, Czechach, na Węgrzech, w Słowenii i w Austrii, zaś na adopcję dzieci przez pary homoseksualne zgodziła się już Holandia i Flandria, a wiele innych państw, jak np. Niemcy, Francja i Szwecja zalegalizowały adopcję dziecka partnera homoseksualnego z poprzedniego związku(...)” [ks. Lucjan Świto – Ideologia gender a różnica płci w aspekcie prawa do rodziny – zarys regulacji prawnych; w: Studia Warmińskie 49(2012)].

Temat ten porusza też w swojej książce Gabriele Kuby:

(...) W 2000 roku UE stworzyła nowy dokument praw człowieka: Kartę praw podstawowych. W jej art. 9 znajduje się nierzucająca się w oczy, ale istotna zmiana w prawie rodzinnym (w stosunku do art. 12 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka – przyp. red.): „Prawo do zawarcia małżeństwa i prawo do założenia rodziny są gwarantowane zgodnie z ustawami krajowymi regulującymi korzystanie z tych praw”. To, że regulację prawa małżeńskiego i rodzinnego pozostawia się państwom jest już w Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. nowe jest jednak to, że nie wspomina się tu o mężczyznach i kobietach. Zatem małżeństwo i rodzina stały się instytucjami niezwiązanymi już z relacją tych dwóch płci. Tym samym otworzono drzwi do prawnego uregulowania statusu „homomałżeństw”.
Poza tym w art. 21 tej karty wprowadzono orientację seksualną jako pole dyskryminacji. Ten artykuł służy aktywistom LGBTI (skrót od: Lesbian, Gay, Bisexual, Transgender/Transexual and Intersexed - przyp. red.)jako podstawa prawna, by odrzucać lub nawet zaskarżać sądownie każde niejednakowe traktowanie hetero- i nieheteroseksualności bądź odmawianie przywilejów tej ostatniej orientacji(...)” [Gabriele Kuby - Globalna rewolucja seksualna. Likwidacja wolności w imię wolności; Homo Dei 2013].

Natomiast tak pisze ks. Lucjan Świto o prawie polskim:

Nie ulega wątpliwości, że w świetle ustawodawstwa polskiego związek małżeński zawrzeć może tylko kobieta i mężczyzna i tylko taki związek oraz będące jego pochodną macierzyństwo i rodzicielstwo, pozostaje pod ochroną przepisów prawnych, co expressis verbis wynika z zapisów Konstytucji RP z 1997 r. oraz ustawy z 25 lutego 1965 r. Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego. Konkubinat, czyli jak powszechnie przyjmuje się w literaturze [np. M. Nazar – Konkubinat a małżeństwo – wybrane zagadnienia; T. Smyczyński – Czy potrzebna jest regulacja prawna pożycia konkubenckiego (heteroseksualnego i homoseksualnego)]i judykaturze [np. Wyrok SN z 16.05.2000 w sprawie IV CKN 32/00, OSNC 2000, nr 12, poz. 22], trwała wspólnota życiowa kobiety i mężczyzny charakteryzująca się ich wspólnym zamieszkiwaniem, prowadzeniem gospodarstwa domowego i współżyciem fizycznym, nie jest w Polsce regulowany prawnie, aczkolwiek w pewnych wymiarach konkubentom przyznaje się uprawnienia podobne do tych, jakie przysługują małżonkom. Rodziną ani małżeństwem nie są natomiast związki osób tej samej płci i w żadnym aspekcie nie stosuje się doń analogii dotyczącej małżonków. To z pozoru jasne i powszechnie przyjęte w doktrynie stanowisko przy bliższej analizie ujawnia jednakże pewne wątpliwości, które każą zastanowić się, czy prawo polskie pozostało w tym względzie monolitem i czy nie widać tu pierwszych oznak wyłomu. Pytanie to nabiera szczególnego znaczenia zwłaszcza w aspekcie dotyczącym możliwości prawnego traktowania związków homoseksualnych na równi z heteroseksualnymi związkami konkubenckimi. Wątpliwość w tym przedmiocie rodzi fakt, że Sąd Apelacyjny w Białymstoku w wyroku z 23 lutego 2007 r. w sprawie jednoznacznie orzekł, że „pod pojęciem konkubinatu należy rozumieć stabilną, faktyczną wspólnotę osobisto-majątkową dwojga osób. Bez znaczenia we wspomnianym aspekcie jest płeć (tym krótkim stwierdzeniem otwarto furtkę dla związków osób tej samej płci – przyp. red.) Nie ma podstaw do stosowania odmiennych zasad przy rozliczaniu konkubinatu homoseksualnego niż te, które mają zastosowanie odnośnie konkubinatu heteroseksualnego”. Pogląd ten spotkał się z głosami krytyki w piśmiennictwie, jednakże – z uwagi na rangę artykułującego go Sądu i fakt, że pogląd ten wyrażony został przez podmiot mający zasadniczy wpływ na wykładnię i stosowanie przepisów bezpośrednio w życiu – nie można uznać go za niebyły (...)” [ks. Lucjan Świto – Ideologia gender a różnica płci w aspekcie prawa do rodziny – zarys regulacji prawnych; w: Studia Warmińskie 49(2012)]

Jako członków Unii Europejskiej mogą zaciekawić nas również rezolucje i prawa uchwalane przez Parlament Europejski i Radę Europy. Niektóre, nowsze z nich, podaje Gabriele Kuby:

  • Rezolucja w sprawie respektowania praw człowieka w Unii Europejskiej (A4-0223/1996 i 1999). Zobowiązuje się w niej (między innymi) wszystkie kraje mające jeszcze restrykcyjne prawa przeciw homoseksualistom, aby je zmieniły.
  • Rezolucja w sprawie kobiet i fundamentalizmu (13 marca 2002, 2000/2174[INI]). Wzywa się w niej z naciskiem państwa członkowskie UE (a także inne państwa świata) do legalizacji aborcji.
  • Rezolucja w sprawie homofobii w Europie (P6_TA[2006]0018) z 18 stycznia 2006 r. Państwa są w niej zobowiązane do sądowego ścigania „homofobii” i do poddawania się w tej kwestii kontroli instancjom UE. Homofobię definiuje się tu jako „irracjonalny lęk i nieakceptację lesbijek, gejów, bi- i transseksualistów”. To absolutna nowość prawna: można pójść do więzienia za „irracjonalny lęk”!
  • Rezolucja Rady Europy w sprawie dyskryminacji z powodu orientacji seksualnej z 2010 r. Żądania są tu praktycznie identyczne z Rezolucją Parlamentu Europejskiego przeciw homofobii.
  • Postanowienie w sprawie oddziaływania marketingu i reklamy na równość kobiet i mężczyzn (2008/2038[INI]) z 3 września 2008 r. należy eliminować wizerunki zawierające „stereotypy płciowe” (na przykład przedstawiania kobiet jako gospodyń domowych) w reklamie telewizyjnej i w ogóle we wszystkich mediach, zwłaszcza kierowanych do młodzieży, ponieważ te stereotypy są „seksistowskie” i „poniżające”.
  • Rezolucja w sprawie walki przeciw homofobii w Europie (2012/2657[RSP]) z 24 maja 2012 r. Homofobia jest tu ponownie zrównana z rasizmem, ksenofobią i antysemityzmem, dlatego zobowiązuje się Komisję Europejską do stanowczej walki z nią. Stwierdza się, że „dyskryminację ukrywa się często za uzasadnieniami powołującymi się na porządek publiczny, wolność religijną i prawo do wolności sumienia” (§ B). Rezolucja wywiera na kraje członkowskie presję, by zalegalizowały „małżeństwa” jednopłciowe, choć ta sfera leży całkowicie poza kompetencją UE (...)  [Gabriele Kuby - Globalna rewolucja seksualna. Likwidacja wolności w imię wolności; Homo Dei 2013].

 

Kolejną płaszczyzną działania genderowców jest oddziaływanie na dzieci i młodzież oraz edukacja.

Jacek Jan Pawłowicz pisze:

„Kolejne zagrożenie czyha na dzieci i młodzież. Przypomnijmy, że ideologia gender  głosi, że  ludzie, bez względu na  to,  jakiej  faktycznie  są płci, mogą wybrać sobie „płeć kulturową” (gender): mogą wybrać heteroseksualizm, homoseksualizm,  biseksualizm, mogą zdecydować się na transseksualizm lub być metroseksualni  itp.  To  rozdzielenie  płci  i płci  kulturowej,  natury  i kultury,  stanowi realne  zagrożenie  rodziny  i młodych  pokoleń  -  nową  niebezpieczną  rewolucję kulturową. Rozpoczęcie owego „wybierania” płci  propagatorzy  gender proponują  rozpocząć  już w  szkole,  aby  każde  dziecko mogło wybrać:  czy  chce  być chłopcem, czy chce być dziewczynką. I to nie tylko pod względem kulturowym, ale  także biologicznym. Wszystko zgodnie  z  teorią gender, że zachowania  seksualne, jakie są przypisane chłopcu i dziewczynce, wynikają wyłącznie z kultury,  że człowiek, będąc wolnym, może zmieniać siebie w to, kim chce być. Jeśli do  tego  typu  propagandy  zamieszczanej w  podręcznikach  szkolnych   dodamy wszelkiego rodzaju filmy i programy, przedstawiające  różnego  typu dewiacje  i  rozpasanie  seksualne  jako życie normalne (czytaj moralne), a tradycyjne małżeństwo i rodzinę jako przeżytek i ciemnogród, to nie dziwmy się, że niszczeje egzystencjalna podstawa państwa demokratycznego, czyli prawe i wolne sumienie  narodu,  że wiele osób zachowywanie praw naturalnych, nie wspominając już o Dekalogu, uważa za rzecz zbyt trudną (nieludzką) do realizacji, a więc, że przykazania są nieadekwatne do naszych współczesnych czasów itp. (...)” [Jacek Jan Pawłowicz - Ideologia  gender realnym zagrożeniem dla małżeństwa i rodziny; w: Teologia i moralność 11/2012].

A oto, co na temat edukacji pisze Magdalena Guziak-Nowak (dziennikarka, specjalistka ds. komunikacji społecznej; publikuje m.in. w „Przewodniku Katolickim”, jest redaktorem naczelnym „Trybów” - Katolickiego miesięcznika studenckiego):

„(...) Seksualizacja nie jest zjawiskiem zawieszonym w próżni, ale elementem większej układanki, którą Gabriele Kuby nazywa tzw. pakietem genderowym. W praktyce oznacza on demoralizację, łamanie poczucia wstydu, rosnącą liczbę nadużyć seksualnych wśród dzieci i młodzieży i „emancypacyjną pedagogikę seksualną”, czyli wyzwolenie życia intymnego z ciasnych, konserwatywnych ram.

W skład pakietu genderowego wchodzą: „zrównanie” mężczyzny z kobietą (ale rozumiane nie jako równouprawnienie, lecz uczynienie ich takimi samymi), likwidacja tożsamości płciowej i zastąpienie jej płcią kulturową (czyli każdy sam wybiera, czy jest kobietą, czy mężczyzną), likwidacja „przymusowej heteroseksualności”, tzn. całkowite prawne i społeczne równouprawnienie, a wręcz uprzywilejowanie wszelkich związków pozaheteroseksualnych, uznanie aborcji za „prawo człowieka” oraz seksualizacja dzieci i młodzieży podczas obowiązkowych zajęć szkolnych.

Szczególnie niebezpieczna jest ta ostatnia, ponieważ jest operacją na dopiero kształtującej się, wrażliwej osobowości nie tylko nastolatka, ale też małego dziecka, bowiem prekursorzy seksualnej emancypacji postulują edukowanie w tym kierunku nawet 4-letnich dzieci.

Sprawdźmy, jak to się odbywa u naszych zachodnich sąsiadów − na konkretnych przykładach, bez teoretyzowania. [Gabriele] Kuby pokazuje różne sposoby seksualizacji, m.in. wspieranie masturbacji od wczesnego dzieciństwa, uczenie akceptacji dla homoseksualizmu, „zabawy w doktora“ w przedszkolach, przygotowanie na „pierwszy raz” w dowolnym wieku, kształcenie dzieci na ekspertów od antykoncepcji, uczenie zakładania prezerwatywy, wprowadzanie w techniki seksualne: petting, sfery erogenne, seks oralny i analny, przyzwyczajanie do pornografii (...)”.

Warto w tym miejscu przytoczyć słowa prof. Zbigniewa Lwa-Starowicza, które padły w rozmowie z Onetem w związku z propozycją brytyjskiego premiera Davida Camerona, dotyczącą blokady treści pornograficznych w Internecie:

(…) - Generalnie jestem za tym, aby młodzież nie miała kontaktu z porno. Nasycenie pornografią mózgu osoby, która jest daleko przed inicjacją seksualną, nie jest zdrowe - mówi nam. I podkreśla, że można w Polsce zaobserwować - co jest także wynikiem zbyt liberalnego podejścia prawa do takich treści - rosnącą liczbę osób uzależnionych od pornografii i seksu.
Bo, dodaje, oglądanie porno powoduje uzależnienia od takich filmów, zdjęć i seksu oraz sprawia, że człowiek zupełnie odrywa seksualność od uczuciowości. A mężczyzna zaczyna traktować kobietę jak prostytutkę (...)”  [http://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/blokada-w-internecie-lew-starowicz-nasycenie-mozgu-porno-nie-jest-zdrowe/g895c]

I wracamy do artykułu Magdaleny Guziak-Nowak:

„(...) Wszystko to jest opakowane w ładne książki, wydane w prestiżowych wydawnictwach, i inne „pomoce naukowe”. Na niemieckim rynku jest np. dostępna książeczka pt. ABC małego ciała – Leksykon dla dziewcząt (i chłopców). Mały „podręcznik” o wymiarach 7 x 7 cm z łatwością zmieści się w dziecięcej rączce (...)

Działania te wpisują się w zalecenia Światowej Organizacji Zdrowia, która po raz kolejny dała popis swojej „akceptacji” i „tolerancji” dla wszystkiego, co jest sprzeczne z ogólnie przyjętymi w naszej kulturze normami oraz udowodniła, że wcale nie zależy jej na dobru dzieci i młodzieży.

WHO opublikowała raport „Standardy edukacji seksualnej w Europie. Podstawowe zalecenia dla decydentów oraz specjalistów zajmujących się edukacją seksualną”. Druga część dokumentu nosi tytuł „Matryca edukacji seksualnej”. W obszernej tabeli ujęte są informacje, jakie powinny zdobyć dzieci w określonym wieku, umiejętności, które powinny nabyć i postawy, jakie mają przyjąć.

Można odnieść wrażenie, że ulubionym słowem autorów raportu jest masturbacja. Sugerują, by wytłumaczyć, na czym ona polega już dzieciom z grupy wiekowej 0–4, a następnie wzmacniać ten przekaz aż do ukończenia 15. roku życia. Zdaniem autorów raportu, maluchy powinny znać fachowe nazwy i funkcje wszystkich narządów. Odrobinę starsze dzieci (4–6 lat) powinny już wiedzieć, skąd się biorą dzieci oraz jakie są różnice związane z płcią, wiekiem i pochodzeniem kulturowym. Mają akceptować fakt, że wszyscy ludzie mają takie same prawa i szanować „różne normy związane z seksualnością” (czyli np. dwóch tatusiów). 9 lat to – zdaniem WHO – odpowiedni wiek, by rozpocząć rozmowy o różnorodnych zachowaniach seksualnych młodych ludzi i pierwszych doświadczeniach seksualnych oraz uświadomić im, że wpływ na decyzje dotyczące seksu mają m.in. rówieśnicy, media pornografia i religia. Dziecko powinno wiedzieć, co to jest orgazm oraz umieć skutecznie stosować prezerwatywy i środki antykoncepcyjne. „Starszacy” (12–15 lat) mają już prawo do wiedzy o antykoncepcji doraźnej (czyli po stosunku – to de facto środki wczesnoporonne) oraz informacji, gdzie mogą takie specyfiki nabyć. W zakresie płodności i prokreacji należy porozmawiać z 12-latkiem także o ciążach w związkach jednopłciowych (sic!) czy operacyjnym odtwarzaniu błony dziewiczej. Natomiast przed 15-latkami nie powinno być już żadnych tajemnic. Mają mieć pełną wiedzę o możliwości usunięcia ciąży, a gdy zdecyduje się na to ktoś z ich otoczenia, powinni to po prostu zaakceptować i zrozumieć, jednocześnie będąc krytycznymi wobec norm kulturowych/religijnych w odniesieniu do rodzicielstwa. Ważną umiejętnością, jaką powinien nabyć 15-latek, jest także ujawnienie wobec innych własnych uczuć homoseksualnych lub biseksualnych (tzw. coming out) (...)” [Magdalena Guziak-Nowak – 9-latek w świecie orgazmów; w: Wychowawca 6/2013]

Kolejny przykład podaje Gabriele Kuby:

(...) W roku 2007 Berliński Departament Senatu ds. Edukacji, Nauki i Badań Naukowych przekazał wszystkim dyrektorom i nauczycielom berlińskich szkół średnich pierwszego i drugiego stopnia liczący 198 stron przewodnik „Lesbijskie i gejowskie style życia do wykorzystania na interdyscyplinarnych i międzyprzedmiotowych lekcjach w berlińskich szkołach średnich I i II stopnia dla przedmiotów biologia, język niemiecki, język angielski, etyka, historia/nauka o społeczeństwie, łacina, psychologia”. W piśmie przewodnim dyrektorzy i nauczyciele otrzymują 16 wskazówek. Wśród nich są następujące:
6) Wykładajcie Państwo w dobrze widocznych miejscach broszury na temat lesbijsko-gejowskich stylów życia! Wywieszajcie  w dobrze widocznych miejscach plakaty zwracające uwagę na projekty lub poradnie dla lesbijek i gejów!
7) Zapraszajcie państwo przedstawicielki/przedstawicieli projektów lesbijskich i gejowskich na lekcje w ramach dni projektowych
10) podejmujcie państwo kwestie orientacji seksualnej i różnych form życia jako tematy lekcji. okazje nawiązywania do nich zdarzają się na różnych przedmiotach!
12) Zadbajcie Państwo, żeby w bibliotece szkolnej były książki popularnonaukowe i powieści o homoseksualizmie, o coming oucie, (sławnych) lesbijkach i gejach, oraz żeby były one dostępne dla wszystkich uczennic i uczniów! (...)”  [Gabriele Kuby - Globalna rewolucja seksualna. Likwidacja wolności w imię wolności; Homo Dei 2013].

 

A co się dzieje w Polsce w tej płaszczyźnie?

Cytowana już wyżej Magdalena Guziak-Nowak podaje:

„(...) Wbrew temu, co głoszą środowiska lewicowo-genderowe, mamy w Polsce bardzo dobry model wychowania seksualnego. Lekcje dla nastolatków w ramach fakultatywnego przedmiotu wychowanie do życia w rodzinie są edukacją seksualną typu A, według klasyfikacji Amerykańskiej Akademii Pediatrii (klasyfikację tę uwzględnia również na str. 15 raport WHO).

Edukacja seksualna A jest zachętą do wstrzemięźliwości, czystości przedmałżeńskiej i wierności. Liczne badania nie zostawiają wątpliwości, że ma ona najlepszy wpływ na osobowość młodego człowieka. W Polsce, gdzie prowadzona jest edukacja do czystości, mamy o wiele niższe wskaźniki aborcji u nieletnich dziewcząt niż w krajach zachodnich (m.in. Anglia, Szwecja, Niemcy, Francja). Podobnie, jeśli chodzi o zakażenia chorobami wenerycznymi, w Polsce notuje się ich zdecydowanie mniej. Taka edukacja seksualna jest bardzo pożyteczna.

WHO sugeruje, że edukacja seksualna typu A jest synonimem ciemnogrodu i jednoznacznie kojarzy ją z tradycją, konserwatyzmem. Ale chyba lepiej uchodzić za „zacofańca”, niż pozwolić na deprawowanie i niszczenie wrażliwości naszych dzieci” [Magdalena Guziak-Nowak – 9-latek w świecie orgazmów; w: Wychowawca 6/2013].

Wypowiedź O. Józefa Augustyna w udzielonym wywiadzie potwierdza też jeszcze wciąż racjonalne podejście w Polsce do omawianego tematu:

„(...) Kilka lat temu recenzowałem podręcznik (z oczywistych względów nie będę podawał autorów i tytułów), który odwoływał się do równości homoseksualizmu i heteroseksualizmu. Książka ta została odrzucona jako niezgodna z Konstytucją RP. Sytuacja jednak zmienia się z roku na rok. Niedługo może się okazać, że MEN zaangażuje recenzentów, którzy będą w stanie przyjąć genderowskie podręczniki. To jest bardzo niebezpieczna sytuacja (...)”[Bogumił Łoziński - O tym, dlaczego ideologia gender jest antyhumanistyczna i antyreligijna, oraz dlaczego jest podobna do marksistowskiej utopii. Rozmowa z o. Józefem Augustynem; w: Gość Niedzielny 30/2013]

Ale pojawiają się też sygnały niepokojące. Np. to, że MSZ przekazało kwotę 87 tys. na prowadzone w poznańskich szkołach warsztaty „Opowiadanie świata”, związane z tematyką gender. Tak zresztą piszą o warsztatach sami organizatorzy:

„Program „Opowiadanie świata”, tak jak wszystkie programy edukacyjne Stowarzyszenia „Jeden Świat”, został przygotowany z największą dbałością o kryteria jakości edukacji globalnej: metody i treści są dostosowane do potrzeb i możliwości grup docelowych, zajęcia sprzyjają rozwijaniu wiedzy, umiejętności i postaw, wzmacniają uniwersalne wartości tj. równość, solidarność, poszanowanie godności, uczą odróżniania faktów od opinii, zachęcają do samodzielnego myślenia (...)

Gender, czyli kulturowo-społeczna tożsamość płciowa, to zbiór cech i zachowań, stereotypów i ról płciowych przypisywanych kobietom i mężczyznom przez społeczeństwo i kulturę. Tematyka gender jest istotnym zagadnieniem w kontekście edukacji globalnej, gdyż zakłada poszanowanie równości i solidarności między ludźmi bez względu na płeć. W wielu miejscach na świecie wciąż brakuje równego traktowania kobiet i mężczyzn, a dziewczęta mają bardziej niż chłopcy ograniczony dostęp do edukacji (...) [http://cegpoznan.wordpress.com/2013/07/24/komentarz-do-artykulu-z-naszego-dziennika/]

W Polsce zaczyna działać coraz więcej organizacji usiłujących wprowadzić do szkół i przedszkoli, pod hasłem przeciwdziałania dyskryminacji płciowej, zasad ideologii gender. Dotarliśmy np. do propozycji programu edukacyjnego dla przedszkoli (nota bene współfinansowanego z Funduszy Europejskich) pt.: „Równościowe przedszkole. Jak uczynić wychowanie przedszkolne wrażliwym na płeć”. Tak o tym programie piszą jego autorki:

„(...) Wiemy doskonale, że przedszkole jest dla małych dzieci jedną z najważniejszych instytucji socjalizujących – to jest, jednym z najważniejszych miejsc, gdzie dzieci uczą się reguł i zasad życia w społeczeństwie, zdobywają podstawowe umiejętności społeczne i przejmują od dorosłych i od siebie nawzajem określone postawy. W pierwszej chwili wydaje się to bardzo proste i oczywiste; programy wychowania przedszkolnego pełne są zresztą uwag, wskazówek i nawet tabel, dokładnie opisujących, czego i na jakim etapie dziecko powinno się nauczyć. A jednak, jeśli głębiej zastanowimy się nad pojęciem „socjalizacji”, okaże się, że bynajmniej nie jest ono proste. Podstawowe pytanie brzmi: do życia w jakim społeczeństwie chcemy wychowywać dzieci, dziewczynki i chłopców? Do życia w tym, które istnieje teraz, czy może jednak do jakiegoś innego, bardziej przyjaznego, w którym będzie więcej ekologii, więcej zdrowego życia i – więcej równości? (...)  

Nasz program jest więc raczej czymś w rodzaju metaprogramu, zwracającego uwagę i komentującego treści, zadania i sytuacje w grupie, szczególnie wrażliwe z punktu widzenia równości płci. Zwracamy uwagę na szkodliwość powielania stereotypów płciowych w edukacji przedszkolnej, na propozycje zabaw, ćwiczeń i zajęć przełamujących owe stereotypy, jak również podajemy wskazówki dla nauczycielek przedszkolnych, jak w swych działaniach edukacyjnych stereotypy te przełamywali i ich nie powielali.

Niezwykle istotne jest tu uwrażliwienie nauczycielek i nauczycieli, pozwalające uniknąć nieświadomego, bezrefleksyjnego przekazywania w pracy z dziećmi stereotypowych postaw, dotyczących płci. Bez tego nawet w równościowych zabawach czy ćwiczeniach nauczycielki mogą zupełnie nieświadomie wzmacniać stereotypowe role. Dlatego tak ważne jest, by nauczycielki dobrze rozumiały, czym są stereotypy i wiedziały, jak samodzielnie zauważyć takie treści nie tylko w programach, ale także w tym, co mówią, jak komentują zachowania dzieci. Namawiamy do tego, by wszelkim bajkom, wierszykom, inscenizacjom, zabawkom, ćwiczeniom, ale także swojemu zachowaniu przyglądać się przez równościowe okulary. Jak to zrobić? To jest właśnie cel naszego programu (...)” [Anna Dzierzgowska, Joanna Piotrowska, Ewa Rutkowska - Równościowe przedszkole. Jak uczynić wychowanie przedszkolne wrażliwym na płeć; Fundacja Edukacji Przedszkolnej].

W dalszej części opisu programu pojawia się m.in. i takie stwierdzenie:

„(...) Dlatego szczególnie ważne jest więc, by pamiętać, że rodzice nie są do końca tymi, którzy powinni ostatecznie decydować o tym, czy w przedszkolach powinno się pracować na rzecz równouprawnienia, ponieważ często nie posiadaj?<

Używamy plików cookies Ta witryna korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności i plików Cookies .
Korzystanie z niniejszej witryny internetowej bez zmiany ustawień jest równoznaczne ze zgodą użytkownika na stosowanie plików Cookies. Zrozumiałem i akceptuję.
75 0.064218044281006