1 lipca 2020

Coś wielkiego i niech to będzie miłość (V): Jak odkryć powołanie

Źródło: www.opusdei.pl

Słońce zachodzi nad Judeą. Nikodem zbliża się do Jezusa. Szuka odpowiedzi na niepokój, który aż się w nim gotuje. Płomień pochodni rzuca światło na ich twarze. Tocząca się szeptem rozmowa pełna jest tajemnicy. Odpowiedzi Jezusa napawają Nikodema coraz większym niepokojem. Jezus ostrzega go: „Wiatr wieje tam, gdzie chce, i szum jego słyszysz, lecz nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd podąża. Tak jest z każdym, który narodził się z Ducha” (J 3,8). Powołanie, każde powołanie, jest tajemnicą. A odkrycie tej tajemnicy to dar Ducha Świętego.

Księga Przysłów mówi: „Trzech rzeczy pojąć nie mogę, a czterech nie znam: drogi orła po niebie, drogi węża po skale, drogi okrętu po morzu, drogi mężczyzny u młodej kobiety” (Prz 30,18-19). Tym bardziej, kto bez Bożej pomocy, będzie w stanie pójść za śladem łaski w duszy, zrozumieć jej cel i odkryć sens i cel życia? Kto, nie będąc prowadzonym przez dary Ducha Świętego, będzie w stanie rozpoznać „skąd przychodzi i dokąd zmierza” ten niezwykły szept w duszy, często słyszalny w formie pragnień, niepewności, znaków i obietnic? To nas zupełnie przerasta. Dlatego właśnie, aby rozpoznać nasze powołanie, potrzebujemy po pierwsze pokory. Musimy paść na kolana przed tym, co nie do opisania i otworzyć serce na działanie Ducha Świętego, który może nas zawsze zaskoczyć.

Na odkrycie własnego powołania lub pomoc komuś, by je odkrył „nie ma gotowej recepty lub sztywnej metodologii”[1]. To by oznaczało próbę „trzymania w ryzach zawsze zaskakujących działań Ducha Świętego”[2]. Kiedyś spytano kardynała Ratzingera ile jest dróg, aby dojść do Boga. Z rozbrajającą szczerością odpowiedział, że „tyle, ile ludzi”[3]. Istnieje tyle historii powołań ile ludzi. W tym artykule skupimy się na najczęściej pojawiających się krokach na drodze ku rozpoznaniu powołania.

Niepokój serca

Nikodem odczuwa w głębi serca niepokój. Słyszał jak Jezus naucza i się wzruszył. Ale niekiedy nauczanie Jezusa go bulwersuje. Owszem, był świadkiem Jego cudów, ale niepokoi go władczość, z jaką Jezus wypędza handlarzy ze Świątyni, którą nazywa „domem Ojca” (cf. J 2,16). Kto ma czelność tak mówić? Z drugiej jednak strony, Nikodem może jedynie zagłuszać w sobie tę cichą nadzieję: „Czy to jest Mesjasz?”. Nadal ma wątpliwości. Boi się otwarcie pójść za Jezusem, ale wciąż szuka. Dlatego właśnie nocą zwraca się do Jezusa: „Rabbi, wiemy, że od Boga przyszedłeś jako nauczyciel. Nikt bowiem nie mógłby czynić takich znaków, jakie Ty czynisz, gdyby Bóg nie był z Nim” (J 3,2). Nikodema przepełnia niepokój.

To samo dzieje się z innymi postaciami z Ewangelii. Młodzieniec podchodzi do Jezusa i pyta: „Nauczycielu, co dobrego mam czynić, aby otrzymać życie wieczne?” (Mt 19,16). Jest nieusatysfakcjonowany...

Czytaj dalej...

Używamy plików cookies Ta witryna korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności i plików Cookies .
Korzystanie z niniejszej witryny internetowej bez zmiany ustawień jest równoznaczne ze zgodą użytkownika na stosowanie plików Cookies. Zrozumiałem i akceptuję.
73 0.056885957717896