Źródło: www.opusdei.pl
Osobiste spotkanie z Chrystusem może być trudne, kiedy „hałas i ogłuszenie zdają się panować w świecie”. Jednak „to wezwanie nadal rozbrzmiewa w duszy każdego z nas, aby ją otworzyć na pełną radość. Będzie to możliwe na ile, także dzięki towarzyszeniu doświadczonych przewodników, każdy będzie potrafił podjąć drogę rozeznania, aby odkryć Boży plan odnośnie do swojego życia”[2]. Seria artykułów, którą rozpoczynamy, ma być pomocą na tej drodze. Życie pierwszych uczniów Jezusa, nauka papieża, świętych, św. Josemaríi pozwala nam zgłębiać tę odwieczną rzeczywistość: Bóg nas wzywa. „On ma plan dla każdego: świętość”[3].
Św. Josemaría wspomina, jak w wieku zaledwie szesnastu lat odkrył, że serce prosi go o „coś wielkiego i że będzie to miłość”[4]. Obyśmy my także mogli odkrywać ciągle na nowo – bo miłość jest zawsze młoda, zawsze zaskakuje – coś wielkiego i niech to będzie miłość.
***
„Nazajutrz Jan znowu stał w tym miejscu wraz z dwoma swoimi uczniami i gdy zobaczył przechodzącego Jezusa, rzekł: «Oto Baranek Boży». Dwaj uczniowie usłyszeli, jak mówił, i poszli za Jezusem. Jezus zaś odwróciwszy się i ujrzawszy, że oni idą za Nim, rzekł do nich: «Czego szukacie?» Oni powiedzieli do Niego: «Rabbi! - to znaczy: Nauczycielu - gdzie mieszkasz?» Odpowiedział im: «Chodźcie, a zobaczycie». Poszli więc i zobaczyli, gdzie mieszka, i tego dnia pozostali u Niego. Było to około godziny dziesiątej” (J 1,35-39). Bohaterowie tej sceny na pewno przedstawiali te wspomnienia z wielkim wzruszeniem. Chodziło o najważniejszą chwilę w ich życiu: dzień, w którym po raz pierwszy spotkali Jezusa z Nazaretu.
Tak naprawdę spotkanie z Jezusem jest kluczowym doświadczeniem dla każdego chrześcijanina. Benedykt XVI z mocą podkreślił to na początku swojego pontyfikatu: „U początku bycia chrześcijaninem nie ma decyzji etycznej czy jakiejś wielkiej idei, ale spotkanie z wydarzeniem, z Osobą, która nadaje życiu nową perspektywę, a tym samym decydujące ukierunkowanie”[5]. Ciekawym jest, że również papież Franciszek chciał nam o tym przypomnieć już na początku: „Zachęcam wszystkich chrześcijan, niezależnie od miejsca i sytuacji, w jakiej się znajdują, by odnowili już dzisiaj swoje osobiste spotkanie z Jezusem Chrystusem, albo chociaż podjęli decyzję, by być gotowymi na spotkanie z Nim, na szukanie Go nieustannie każdego dnia”[6]. Na tych stronach pragniemy pójść za tym zaproszeniem, podążając śladami najmłodszego apostoła, św. Jana.
Kim jest Jezus dla mnie? Kim ja jestem dla Jezusa?
Czwarta Ewangelia wspaniałym zdaniem podsumowuje tożsamość młodego Jana. Był on „uczniem, którego Jezus miłował”. Te słowa mówią wszystko. Jan był kimś, kogo Jezus miłował. Z biegiem czasu to przekonanie nie zgaśnie, ale stanie się jeszcze silniejsze. „W tym przejawia się miłość, że nie my umiłowaliśmy Boga, ale że On sam nas umiłował” (1 J 4,10). Bez wątpienia ta pewność miłości Bożej sprawiła, że Jan do końca swoich dni potrafił zachować głęboką i zaraźliwą radość. Tę samą radość, którą odczuwa się w jego Ewangelii. A wszystko zaczęło się tamtego dnia nad brzegiem Jordanu...